Historia sadownika z Trzebnicy i 11 ton nieodebranych śliwek
Historia sadownika z Trzebnicy i 11 ton nieodebranych śliwek
W Trzebnicy, małym miasteczku na Dolnym Śląsku, działa kilku sadowników i przedsiębiorców zajmujących się uprawą owoców, w tym śliwek. Region ten, choć nie jest największym zagłębiem sadowniczym w Polsce (w porównaniu do Grójca czy Sandomierza), ma długą tradycję uprawy jabłek, gruszek i śliwek. Jedną z firm powiązanych z tym obszarem jest Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowo-Usługowe „Sady-Trzebnica” Sp. z o.o., założone w latach 90. XX wieku, które zarządza około 350 ha sadów i eksportuje owoce do różnych krajów. Firma ta specjalizuje się w jabłkach, ale uprawia też śliwki, wiśnie i czereśnie, przechowując je w chłodniach o pojemności ponad 2000 ton. Jednak historia, o którą pytasz, dotyczy nie tej dużej spółki, lecz lokalnego, indywidualnego sadownika (przedsiębiorcy indywidualnego), którego losy opisał niedawny wpis na platformie społecznościowej Wykop.pl (z 27 września 2025 r.)
Co się stało? Kulisy dramatu
Sadownik z okolic Trzebnicy (dokładna nazwa nie jest publicznie ujawniona w źródłach, ale opis wskazuje na małego producenta) w tym sezonie intensywnie przygotowywał się do zbiorów śliwek. Sezon 2025 był trudny dla polskich sadowników – wczesne przymrozki w kwietniu zniszczyły część upraw w Serbii i Mołdawii (głównych eksporterów), co paradoksalnie nie podniosło cen w Polsce, bo rynek zalały importowane owoce niższej jakości. Nasz bohater zebrał plon, inwestując tysiące złotych w:
– Zbiór mechaniczny i ręczny (koszt ok. 5-7 zł/kg w zależności od odmiany),
– Transport i przygotowanie do sprzedaży,
– Opakowania i magazynowanie.
Znalazł klienta hurtowego (prawdopodobnie pośrednika lub sieć handlową), który złożył duże zamówienie na 11 ton śliwek. Umowa była wiążąca – sadownik wstrzymał inne oferty sprzedaży, by spełnić zobowiązanie. Śliwki zostały zebrane, posortowane i przygotowane do odbioru. Jednak klient w ostatniej chwili odmówił odbioru, nie podając jasnych powodów (spekulacje wskazują na zmianę decyzji biznesowej, nadpodaż na rynku lub problemy z płatnością). Sadownik został z towarem, który szybko traci wartość – świeże śliwki psują się w ciągu 1-2 tygodni bez chłodni, a w chłodni (jeśli dostępna) kosztują dodatkowo.
Straty i konsekwencje
– Finansowe: 11 ton to wartość ok. 50-70 tys. zł (przy cenie hurtowej 4-6 zł/kg dla śliwek deserowych w tym sezonie, wg danych z portali sadowniczych jak Sad24.pl). Plus koszty produkcji – sadownik szacuje stratę na dziesiątki tysięcy złotych, w tym wynagrodzenia dla sezonowych pracowników.
– Emocjonalne i biznesowe: Rok ciężkiej pracy (sadzenie, ochrona przed szkodnikami, nawadnianie) poszedł na marne. To nie pierwszy taki przypadek w branży – sadownicy narzekają na „podwójne standardy” sieci handlowych, które odrzucają polskie owoce za drobne wady, ale akceptują importowane. W tym sezonie ceny śliwek z chłodni spadły do 5 zł/kg, a presja importu z Mołdawii pogorszyła sytuację.
– Szerszy kontekst: W Polsce uprawa śliwek zajmuje ok. 40 tys. ha, ale produkcja spadła o 20% w latach 2010-2016 (dane z IERiGŻ). Sezon 2025 przyniósł dodatkowe wyzwania: przymrozki i import, co zmusiło wielu sadowników do rezygnacji z upraw (np. cytat z sadownika Zbigniewa Kosowskiego: „Ludziom trzeba zapłacić bez względu na to, co się stało 23 kwietnia”).
Co robi sadownik teraz? Prośba o pomoc
W akcie desperacji sadownik opublikował apel na Wykop.pl pod tytułem „Prośba o pomoc”. Opisał swoją sytuację: „Rok ciężkiej pracy, tysiące złotych wydane na zbiór i dramat człowieka, który został z 11 tonami śliwek”. Prosi o:
– Kontakt od odbiorców (przetwórnie, sklepy lokalne, osoby prywatne),
– Pomoc w promocji (np. sprzedaż bezpośrednia po niższej cenie, ok. 2-3 zł/kg),
– Doradztwo prawne (możliwość dochodzenia roszczeń od klienta za zerwanie umowy – wg prawa handlowego, klient może być pociągnięty do odszkodowania za koszty przygotowania i utracone korzyści).
Apel szybko zyskał popularność – w ciągu godzin zebrał setki wyświetleń i reakcji. Społeczność Wykopu (głównie internauci z Dolnego Śląska) reaguje solidarnością:
– Komentarze: „Trzymaj się, Dolny Śląsk z Tobą!”, „Kupię 50 kg, podaj namiar”, „To skandal, sieci niszczą polskich producentów”.
– Propozycje: Sugestie sprzedaży na targach w Trzebnicy, przetworzenia na dżemy czy powidełka, a nawet zbiórki crowdfundingowej.
– Krytyka: Wielu obwinia „wielkie sieci” i brak ubezpieczeń dla sadowników.
Co dalej? Lekcja dla branży
Historia ta ilustruje szerszy problem polskiego sadownictwa: niestabilność rynku, zależność od wielkich klientów i brak mechanizmów ochrony (np. grupy producenckie jak w „Sady-Trzebnica” pomagają, ale mali sadownicy często działają solo). Sadownik planuje szybką wyprzedaż, by uniknąć całkowitej straty – być może trafi do lokalnych sklepów lub przetwórni. Jeśli masz kontakt w Trzebnicy lub interesuje Cię pomoc, sprawdź aktualizacje na Wykop.pl
https://wykop.pl/link/7800523/prosba-o-pomoc).
To przypomnienie, jak kruche są losy małych przedsiębiorców w obliczu kaprysów rynku.

Źródła: Wykop.pl , Sad24.pl, sadownictwo.com.pl, X/Grok